próba rewolucjonizowania porno movies poprzez wynoszenie ich do rangi sztuki przypomina próbę uczynienia wykwintnej restauracji z baru szybkiej obsługi..
nadto owe porno rewolucjonistki patrzą na to moim zdaniem zbyt jednostronnie, tzn. upatrując siły w dominacji próbują kobietę spod jarzma owej dominacji uwolnić zwykłym odwróceniem roli, co niczego tak naprawdę nie obala, jedynie przenosi punkt ciężkości..
i druga sprawa, trawestując nieśmiertelnego woody'ego, który, po ostatnich dokonaniach, w piwnicach i na strychu, jakoś dziwnie tu pasuje - pamiętny wykład o porzucaniu i byciu porzucanym - może i lepiej jest być dominującym niż być zdominowanym, bo dominujący dominuje a zdominowany jest zdominowany, ale..
też owe rewolucjonistki na poczucie siły patrzą moim zdaniem zbyt jednostronnie nie widząc, iż z poczucia całkowitego poddania się osobie dominującej, wyrzeczenia się, abdykacji woli opartej na zaufaniu płynie jeszcze więcej siły, o którą przecież właśnie im chodzi..
i ostatnia rzecz, bo to w sumie ciekawe, że mechanizmy funkcjonowania branży porno stoją w niejakiej opozycji do mechanizmów funkcjonowania klasycznych produkcji w tym sensie, że w kinie duże wytwórnie pożerały małe, natomiast w porno jest odwrotnie - amatorskie produkcje jak się zdaje doprowadziły do całkowitego fiaska wielkie wytwórnie.. uff, tyle raportu z pierwszego odcinka tego arcyciekawego dokumentu, ciekawe co będzie dalej..