Czytam komentarze i wprost chce mi się śmiać, że po trzech seriach, gdzie głównymi bohaterami byli praktycznie sami mężczyźni, zrobiła się antyfeministyczna histeria, bo scenarzyści mieli czelność zrobić głównymi bohaterkami dwie kobiety policjantki! Bezczelni! Do tego pokazali rdzennych mieszkańców Alaski. No jak tak można???
Nie, tu chodzi o przede wszystkim rasizm i mizoandrię wobec białych i mężczyzn, ale to obecnoe w kinie zgodnie z lewackimi standarami jest akceptowalne
Bzdura, dorabiasz sobie ideologię do paru wypowiedzi.
Prawda jest taka, że (pomimo dobrej gry aktorskiej Foster) ten sezon nie dojeżdża - ani klimatem, ani fabułą ani niczym innym. Kobiety w wydaniu superhero-twardzielek w tej odsłonie wypadają bardzo blado, a całość jest nudna jak flaki z olejem - nie ma na to wpływu żaden szowinizm, ani nic w tym kierunku.
PS. Rachel McAdams była jedną z głównych postaci w sezonie drugim i była rewelacyjna.
Ależ bzdury wypisujesz, sezon drugi miał wspaniałą Rachel McAdams, Mare of Easttown zajebistą Winslet, The Killing - Mireille Enos. Ludzie pokochali te bohaterki i te aktorki w tych wcieleniach, bo były świetnie skonstruowane, skomplikowane, prawdziwie i naturalnie napisane. Dialogi w sezonie 4 Detektywa - jakby je pisała AI, wg wiadomej ideologicznej formuły, zero prawdy, zero flow. A najciekawsze w tym wybitnie słabym, nudnym, płaskim sezonie 4 jest to, że te dwie silne policjantki zachowują się toczka w toczkę jak faceci: bez przerwy klną, chleją na umór i są agresywne (np w seksie, ale nie tylko). Takie to fajne kobietki są, takie... cóż, toksycznie męskie. Tak się łamie stereotypy wg Hollywood, prześmieszne doprawdy.