Moja ulubiona (zaraz po III) seria Blackaddera. Atkinson perfekcyjny, zdecydowanie jego zyciowa rola, swietne role drugoplanowe (ze Stevenem Fry na czele) i wprost boskie poczucie humoru. Zasluzenie klasyk brytyjskiej komedii.
No ja też wolę drugą serię, bo w trzeciej w roli arcygłupka pojawia się Dr. House, który nie jest w żaden sposób tak przekonujący jak Tim McInnerny.
To ja się zgodzę z panem sprzed trzech lat piszącym - moja ulubiona po trojce :). Bosuki, akurat jak dla mnie Prince Regent jest najzabawniejszą postacią z całej serii :). I przestańcie na niego mówić Dr (sic!) House :D. Biedny Laurie, tyle sie nagrał, a oni wciąz go kojarzą tylko z Housem....
właśnie jestem po pierwszym odcinku 3 sezonu, nie ma już "Persiego"? :P
BTW. Finał 2 serii (po napisach) miażdży klimatem i jak na ten serial to w życiu bym się nie spodziewał tego. Toalne zaskoczenie.