co myślicie? niby koniec sezonu, a nic się w sumie 'dużego' nie wydarzyło. nikt nie umarł, mimo że tak zapowiadali. w sumie bardzo pozytywny odcinek - April ma słodkiego, zdrowego bobaska, może się nawet zejdą z Jacksonem, bo widać, że zaczęli się znowu do siebie zbliżać, a dziecko ich na pewno jeszcze bardziej połączy. cieszy mnie też pogodzenie się Arizony i Callie, Owen w końcu po ślubie i do tego przychylniej patrzy na Riggsa. szkoda tylko, że szykują nam konflikt na lini Mer-Maggie ;(
Maggie to jak do tej pory najbardziej nieudana postać. Zaraz po Penny. Widać, że nie ma na nią pomysłu. Tęsknię za czasami - christina, derek, mer.
większość nowych postaci jest niezbyt udana... kiedyś postacie, które dochodziły później miały od razu historię osobowość (np. Callie, Arizona, Mark, Addison itd.). Za to wszystkie postacie, które doszły w ostatnim czasie są nijakie i mimo, że stają się głównymi wcale mnie nie obchodzą (Penny, Maggie, Riggs, nawet Amelia) :(
Serial skończył się ostatecznie po odejściu Cristiny Yang
Teraz ty tylko popłuczyny
Ktoś zauważył iż w niemal całym sezonie Meredith jest bezdzietna.
Jako taki serial skończył się po „z tatuśkowieniu” Marka Sloana.
W pierwszych sezonach można było się zarówno wzruszyć jak i zaśmiać.
Potem to już tylko Cristina Yang trzymała serial i czasem był lekki humor lecz nie tak często jak we wczesnych sezonach.
Teraz już tylko tragizm bez dowcipu.
O ile serial nie byłby aż takk odrealniony od życia było by OK.