O co tu chodzi?
Dlaczego Republika jest tu w jeszcze większej rozsypce niż Imperium po końcowym tryumfie w "POWROCIE JEDI"?
Imperator został przecież zgładzony, Darth Vader przeszedł na jasną stronę mocy, tymczasem tu wmawia mi się, że Republika chyli się ku upadkowi pod naporem jakichś niedobitków Imperium.
Co to za absurd?
I dlaczego Republika wciąż potrzebuje partyzanckiej armii Rebeliantów?
Przecież po zwycięstwie nad Imperium to ona odzyskała władzę nad Galaktyką i nie potrzebuje już Rebelii.
O co tu chodzi?
Film jest słabiutki w dużej mierze z fabularnych, powodów (jest wtórny i to w skalach niezmierzalnych: to naprawdę kolejny film o Rebeliantach, którzy w imieniu Republiki walczą z nowym Imperium i... kolejną Gwiazdą Śmierci),
Dziwi to tym bardziej, że napisał go także znamienity scenarzysta jak Lawrence Kasdan ("Żar ciała").
Co za zawód.
To najsłabsze "Gwiezdne Wojny" z... całej serii.
Szkoda tylko grającej główną rolę dziewczyny - ta usiłuje trzymać ten film za pysk, ale tego pyska nie ma.
Nie ma mocy.
Być może moc jest tam, gdzie gra muzyka.
https://www.youtube.com/watch?v=Y29EWY-PInc