Pomysł, że policjantka zamieszkała w środowisku ofiary wydał mi się troszkę dziwny, a zwłaszcza dziwne dla mnie było to, że pracowała sama, nie miała żadnego partnera, nie dzieliła się z innymi policjantami swoimi wnioskami - to przypominało bardziej pracę prywatnego detektywa, a nie metody policji.. Poza tym miałam wrażenie, że intryga kryminalna nie ma tu pierwszoplanowego znaczenia, a jedynie stanowi pretekst do ukazania środowiska i zwyczajów chasydów.
Dodałbym jeszcze, że chodziło o pokazanie przemiany emocjonalnej czy też duchowej pani detektyw. Opuszczona przez matkę z ojcem, który na wszystko kładzie l...., przez całe życie musiała być twarda. Wejście w hermetyczne środowisko chasydów otworzyło jej oczy na podstawowe uczucia, z którymi wcześniej nie miała do czynienia.