Nigdy tego nie napisałem, ale Ray jako ojciec zagrał tak perfekcyjnie, że ja sam widziałem w nim ojca. Opanowany, mądry, dający rady swojemu synowi. Łączy go z nim taka więź, którą czuję do dziś, a oglądałem ten film (dziś był revisit) jakieś 10 lat temu. Staram się być dokładnie takim przewodnikiem, przyjacielem i supportem dla swojego, który zrozumie ten film dopiero za jakieś 10-15 lat. Wtedy będę już starcem. Cieszącym się starcem, który wypuścił na świat syna w ten sam sposób, co mój zrobił dla mnie. Relacja ojciec-syn jest dla mnie najważniejsza w życiu. Była 20 lat temu i jest nadal. Zmieniły się jedynie role. Ray Liotta w Blow jest na to idealnym przykładem.