Recenzja wyd. DVD filmu

Wyrok śmierci (2007)
James Wan
Kevin Bacon
Garrett Hedlund

Za wszelką cenę

"Wyrok śmierci"  to produkcja, nad którą warto się pochylić. To całkiem dobre kino sensacyjne. Muszę przyznać, że oglądając historię, która już nie raz przewijała się przez taśmę filmową, mogę z
"Wyrok śmierci" w reżyserii Jamesa Wana to współczesna wersja "Życzenia śmierci" z 1974 roku, w roli głównej wystąpił  Charles Bronson. Film z czasem stał się jednym z najlepszych obrazów w karierze aktora. Reżyser remake'u, znany w Polsce głównie z przyjętej przez widzów z wielkim entuzjazmem "Piły" i mniej znanego horroru - "Martwa cisza", postanowił zrobić mały skok w bok i zamiast kolejnego filmu grozy, serwuje widzowi połączenie kina sensacyjnego z dramatem. Główny bohater, Nick Hume (Kevin Bacon) - pracownik firmy ubezpieczeniowej - wiedzie spokojne życie wraz ze swoją rodziną na przedmieściach Kolumbii w Karolinie Południowej. Ma kochająca żonę i dwóch dorastających synów. Pewnego dnia cały ten czar pryska wraz ze śmiercią starszego z nich – Brendana. Brutalnie zamordowany przez członka gangu, nie miał nawet najmniejszych szans na obronę. Podczas procesu prokuratura przedstawia ojcu zamordowanego chłopaka ugodę, która jednak dla Nicka nie okazuje się w żaden sposób satysfakcjonująca, czy też sprawiedliwa. Kiedy przestępca wychodzi na wolność, Hume postanawia sam wymierzyć karę oprawcy swojego syna. Niewiele myśląc, główny bohater śledzi go i jeszcze tego samego dnia zabija, tym samym nieświadomie zsyła na siebie i swoją rodzinę wojnę, która będzie go drogo kosztować. Z drugiej strony mamy bezwzględnego przywódcę gangu Billy’ego (Garrett Hedlund), dla którego zabójstwo człowieka to chleb powszedni. Łatwo więc domyślić się, jaka jest jego pierwsza myśl na wieść o śmierci brata. I tak koło się zamyka. Naprzeciw siebie staje dwóch mężczyzn, którzy za wszelką cenę chcą dokonać zemsty. Postać grana przez Kevin Bacona znacznie różni się od tej wykreowanej przez Charlesa Bronsona. Nick, który na co dzień jest spokojnym i opanowanym  człowiekiem, w akcie desperacji podejmuje często pochopne decyzje, naraża siebie i innych na niebezpieczeństwo. Nie jest miejskim mścicielem, który szerzy strach wśród lokalnych rzezimieszków, lecz ojcem pragnącym sprawiedliwości. Jego celem w życiu staje się wymierzenie mordercy miarodajnej do cierpienia jego rodziny kary. Taka postawa sprawia, że Nick powoli traci wszystko, na czym mu w życiu zależy. Jeśli chodzi o czarny charakter, to Garrett Hedlund w roli Billy’ego w pełni spełnia wymogi swojej postaci. Billy to osoba, która daje upust swoim emocjom, nie zważając na żadne aspekty. Aktor całkowicie oddał charakter człowieka trawionego przez nienawiść. W drugoplanowej roli pojawia się John Goodman. Aktor wciela się w postać ojca Billy’ego, którego odgrywa bardzo dobrze. Dodam, że Bones Darly to zupełnie inny obraz głowy rodziny niż ten, który przedstawia widzowi Hume. Pozostała część obsady przewija się przez film niezauważalnie. Podobnie jak w oryginalnej wersji z 1974 roku, tak i tu pojawia się postać policjanta, tym razem w wersji żeńskiej. Rola Aishy Tyler wypada tak blado na tle wcześniej wspomnianej trójki, że niczego tak naprawdę nie wnosi do fabuły, czy też samego filmu. Obraz nie straciłby nic, gdyby tej postaci wcale nie było. Film w jakiś wyjątkowy sposób nie jest ubarwiany efektami specjalnymi. Poza małymi wyjątkami, różnego rodzaju sceny akcji typowe dla kina sensacyjnego są dość ciekawie ukazane, ale nie zapierają tchu w piersiach. Wszystko to jest ładnie zgrane z muzyką. Choć nie jest nadzwyczajna, budując w odpowiednich momentach nastrój i klimat dla tego typu produkcji, sprawia, że film ogląda się w napięciu do ostatniej minuty. Jednak obraz Wana ma kilka wad, jak chociażby naciągany i kulejący czasami scenariusz. Pamiętajmy, że jest to film sensacyjny, mający dać widzowi 110 minut czystej, ale nie do końca pustej rozrywki. Dlaczego nie pustej? Bo znana wszystkim jak piosenki Michaela Jacksona historia, podobnie jak one nie jest pozbawiona sensu. Kto z nas nie zastanawiał się kiedyś i nie próbował odpowiedzieć na pytanie: "Co by było, gdybym to ja znalazł się w takiej sytuacji?", "Co ja bym zrobił na miejscu tego człowieka?". I tak stajemy się świadkami, jak spokojny, zrównoważony człowiek w stanie silnego wzburzenia, swoim zachowaniem odpowiada na wyżej postawione pytania. "Wyrok śmierci"  to produkcja, nad którą warto się pochylić. To całkiem dobre kino sensacyjne. Muszę przyznać, że oglądając historię, która już nie raz przewijała się przez taśmę filmową, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że mnie nie znudziła, pomimo tego, że to tylko, albo aż remake.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Tak, wiem, kino gatunkowe. Ma być akcja, zemsta, krew i dramat. Tragiczna postać anemicznego ojca... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones